U zwierząt proponowane są dwie definicje otyłości. Pierwsza z nich opiera się na terminie matematycznym, który mówi o ile procent została przekroczona prawidłowa masa ciała. Zawartość tkanki tłuszczowej u zwierząt o prawidłowej kondycji wynosi 15-20%. Zatem otyłość definiowana jest jako nadmierne nagromadzenie tkanki tłuszczowej w organizmie, skutkujące przekroczeniem prawidłowej masy ciała o ponad 20% w stosunku do optymalnej masy ciała dla danego osobnika. Druga definicja skupia się na stopniu fizjologicznego upośledzenia związanego z nadmiernym gromadzeniem się tkanki tłuszczowej w organizmie zwierzęcia. Według niej otyłość to „nadmierne gromadzenie się tkanki tłuszczowej w ilości ograniczającej prawidłowe funkcjonowanie organizmu” oraz „stany patologiczne charakteryzujące się nadmiernym zgromadzeniem tłuszczu, niż jest wymagany do optymalnego funkcjonowania organizmu”. W tego typu definicji faktem jest, że otyłość jest szkodliwa dla zdrowia.
U psów podobnie jak u ludzi, nadmierna masa ciała wpływa negatywnie na ogólny stan zdrowia, skraca długość życia oraz powoduje wiele problemów zdrowotnych oraz utrudnia normalne funkcjonowanie. Rola tkanki tłuszczowej nie kończy się na magazynowaniu energii oraz biernej ochronie mechanicznej narządów wewnętrznych, ale związana jest również z działalnością wydzielniczą. Adipokiny to białka wydzielane przez adipocyty zawarte w białej tkance tłuszczowej. Intensywność ich wydzielania uzależniona jest od masy tkanki tłuszczowej w organizmie oraz sposobu odżywiania organizmu. Odgrywają one kluczową rolę w powstawaniu lub nasileniu się objawów wielu chorób związanych z otyłością. Wykazano, iż jest ona aktywnym endokrynologicznie narządem wpływającym regulacyjnie na wiele fizjologicznych procesów zachodzących w organizmie. Głównym zadaniem adipokin jest zarządzanie metabolizmem glukozy za pośrednictwem substancji prohiperglikemicznych (obniżające wrażliwość tkanek na insulinę) oraz antyhiperglikemicznych (podwyższające wrażliwość tkanek na insulinę). Do adipokin należą rezystyna, cytokiny, RBP4 oraz leptyna, adiponektyna, wisfatyna i omentyna. Niektóre z adipokin pełnią funkcję endokrynną (np. adiponektyna, leptyna), a inne odznaczają się działaniem autokrynnym i parakrynnym względem samej tkanki tłuszczowej (np. TNF-α). Ze względu na funkcje adipokin, wśród nich wyróżnia się czynniki angiogenne (czynnik wzrostu śródbłonka naczyń), białka ostrej fazy (haptoglobina), cytokiny (IL-6), czynniki stabilizujące ciśnienie krwi (angiotensynogen), białka biorące udział w homeostazie naczyniowej (inhibitor aktywatorów plazminogenu typu 1). Ta różnorodność pełnionych funkcji oznacza, że adipokiny uczestniczą w regulacji metabolizmu oraz komunikacji z szeregiem narządów w organizmie. U otyłych osobników obserwuje się zwiększone wytwarzanie leptyny, IL-6, PAI-1, TNF-α i haptoglobiny, zaś wydzielanie adiponektyny spada. Wyżej opisane zmiany związane z produkcją adipokin u osobników otyłych mogą powodować zaburzenia procesów metabolicznych lub przyczynić się do powstawania różnego typu schorzeń w wielu układach organizmu.
Na schemacie przedstawiono zaburzenia ogólnoustrojowe rozwijające się w otyłości:
Nadmierna masa ciała związana jest z zaburzeniami metabolicznymi takimi jak:
Otyłość jest bezpośrednim czynnikiem zwiększającym ryzyko wystąpienia insulinooporności oraz hiperinsulinemii, które nie są jednostkami chorobowymi jednak istotnie wpływają na metabolizm. Oporność na insulinę oznacza obniżoną wrażliwość tkanek na wychwytywanie tego hormonu, natomiast w przypadku hiperinsulinemii, zwiększona ilość insuliny we krwi nadmiernie stymuluje pracę tkanek wrażliwych na obecność hormonu. Nieprawidłowa gospodarka insuliną oraz glukozą z czasem prowadzi do zachwiania równowagi między nimi oraz do szkodliwych skutków dla całego organizmu w postaci nadciśnienia, chorób sercowo-naczyniowych lub stłuszczenia wątroby.
Otyłość może przyczynić się zarówno do rozwoju, jak i nasilenia chorób endokrynologicznych. Do najczęściej występujących endokrynopatii związanych z otyłością zaliczamy:
U psów stwierdza się przede wszystkim cukrzyce odpowiadającą u ludzi cukrzycy typu I. W konsekwencji, otyłość sama w sobie sporadycznie przyczynia się do występowania klinicznych objawów cukrzycy. Co więcej nadmierna masa ciała ma z reguły znikomy wpływ na prawidłowe funkcjonowanie tarczycy. Jednakże wyniki przeprowadzonych badań na psach dowiodły, iż u otyłych psów stężenie hormonów tarczycy (T3-trójjodotyronina, T4-tyroksyna) ulega zwiększeniu, jakkolwiek ich poziom nadal mieści się w normie.
Otyłość zaliczana jest do kluczowych czynników wpływających na pojawienie się schorzeń ortopedycznych.
U psów w porównaniu do innych gatunków zwierząt częściej obserwuje się dysfunkcje układu ruchu zarówno o podłożu urazowym jaki i zwyrodnieniowym. Dodatkowo badania przeprowadzone na psach rasy cocker spanieli dowiodły, iż nadmierna masa ciała zwiększa ryzyko złamania kłykcia kości ramiennej, zerwania więzadła krzyżowego przedniego oraz zmian w dyskach międzyżebrowych. Co więcej udowodniono zależność pomiędzy występowaniem otyłości a rozwojem choroby zwyrodnieniowej stawów (osteoarthritis). Inne badania wykazały, iż u psów ze zmianami w obrębie stawów biodrowych redukcja masy ciała prowadzi do zauważalnego zmniejszenia objawów kulawizny.
Psy z nadmierną masą ciała narażone są również na schorzenia sercowo-oddechowe, takie jak:
U psów ras małych częstym powikłaniem prawidłowej pracy układu oddechowego jest zapadnięcie tchawicy, spowodowane otyłością. Może ona również zwiększać ryzyko wystąpienia udaru cieplnego przez upośledzenie sprawnego funkcjonowania procesu termoregulacji, gdyż tkanka tłuszczowa odznacza się właściwościami izolacyjnymi oraz może potęgować objawy innych dysfunkcji układu oddechowego, takich jak porażenie krtani lub zespół oddechowy psów brachycefalicznych. Silny wpływ otyłości na mięsień serca widać w zaburzeniach rytmu jego pracy. Nadmierna masa ciała powoduje zwiększenie pojemności lewej komory, wzrost ciśnienia krwi oraz objętości osocza. Na skutek zakrzepicy żyły wrotnej, która często pojawia się u psów otyłych, może dojść do niedotlenienia mięśnia sercowego
Układ moczowo-płciowy
Częstym schorzeniem układu moczowego towarzyszącym otyłości jest niewydolność zwieracza cewki. Powód wystąpienia tej dysfunkcji może mieć charakter wyłącznie mechaniczny, gdyż tłuszcz magazynowany poza jamą otrzewną powoduje przesunięcie w kierunku doogonowym pęcherza moczowego, a także jego ucisk oraz nietrzymanie moczu. W tym wypadku skuteczne rozwiązanie problemu niesie ze sobą obniżenie masy ciała. Z kolei pojawienie się kamicy szczawianowo-wapniowej, która również może towarzyszyć nadmiernej kondycji, nie jest już tak łatwe do wyeliminowania. Złogi szczawianowo-wapniowe tworzą się w nerkach na skutek zbyt wysokiego stężenia szczawianów lub kwasu szczawiowego w moczu. Leczenie polega na wykluczeniu z diety bogatych w witaminę C szczawianów sprzyjających powstawaniu złogów szczawianowych oraz dostarczeniu psu witaminy B6, której niedobór powiązany jest z zaburzeniem wchłaniania mikroelementów z przewodu pokarmowego i również ułatwia powstawanie kamieni. Odpowiednia przy tym schorzeniu dieta zakłada eliminację takich produktów jak buraki, szpinak oraz szczaw.
Zachorowalność na nowotwory może być zwiększona u psów z nadwagą i otyłością. W jednym z badań wykazano zależność u psów z ryzykiem zapadania na nowotwór przejściowokomórkowy pęcherza moczowego. Wśród dorosłych psów będącymi pacjentami prywatnych praktyk lekarsko-weterynaryjnych, choroby nowotworowe wystąpiły u 10,3% osobników otyłych i 7,6% psów z nadwagą. Jednocześnie ten sam nowotwór obserwowano jedynie u 5,3% psów bez nadwagi i otyłości. Ponadto otyłość zwiększa ryzyko nowotworu gruczołu sutkowego oraz nabłonka przejściowego.
Ponadto jednym ze skutków nadmiernej masy ciała jest utrudnione badanie kliniczne zwierzęcia. W tej sytuacji problematycznym może okazać się osłuchiwanie klatki piersiowej, badanie palpacyjne i ocena powierzchniowa węzłów chłonnych, omacywanie jamy brzusznej, pobieranie krwi czy diagnostyka obrazowa (USG). Co więcej nadmierna masa ciała może powodować problemy w trakcie zabiegów operacyjnych (m.in. trudności w oszacowaniu prawidłowej dawki środka znieczulającego, wydłużenie czasu operacji), jak również utrudniać gojenie się ran. Wydaje się, że największym problemem związanym z występowaniem otyłości jest występowanie zaburzeń wieloczynnościowych:
Udowodniono, że otyłości wpływa na długość życia zwierząt. Badania przeprowadzone na grupie 48 labradorów wykazały, że psy żywione dawką o ograniczonej podaży energii, zmniejszoną o 25% w stosunku do zapotrzebowania, żyły średnio o 2 lata dłużej aniżeli psy żywione do woli. Ponadto psy, które miały nielimitowany dostęp do karmy miały umiarkowaną nadwagę oraz we wcześniejszym wieku zapadały na choroby przewlekłe, w tym osteoarthresis.
Dobrze znane powiedzenie „lepiej zapobiegać niż leczyć” bardzo dobrze wpisuje się w profilaktykę nadwagi i otyłości. Zapobiegając problemowi nadmiernej masy ciała psa można uchronić go przed wieloma chorobami i dłużej cieszyć się zdrowym wspólnym życiem.
Autor: Dr inż. Olga Lasek – specjalista żywienia zwierząt monogastrycznych
W tym miesiącu polecamy:
Przeczytaj także: Jak samodzielnie ocenić kondycję psa? Sprawdź czy Twój pies nie ma nadwagi lub niedowagi
„Kojarzenia w pokrewieństwie były zatem uzasadnione na początkowych etapach tworzenia rasy. Nasuwa się tu jednak pytanie, czy kojarzenia w bliskim pokrewieństwie (typu: brat z siostrą, matka z synem czy też ojciec z córką) lub prowadzące do nadmiernej kumulacji genów bliskich przodków, mają obecnie sens i mogą dać korzystne efekty?”
Inbred, zwany inaczej chowem wsobnym, polega na kojarzeniu spokrewnionych ze sobą osobników. Kojarzenia krewniacze prowadzą do homozygotyczności osobników, czyli występowania w genotypie identycznych genów, odziedziczonych po wspólnym przodku. Im bliżej w rodowodzie występuje wspólny przodek, tym większe prawdopodobieństwo, że jego geny zostaną przekazane przez matkę i ojca do następnego pokolenia. Chodzi tu o następujący prosty mechanizm: każdy osobnik ma parę genów (czyli alleli) warunkujących daną cechę, z których jeden pochodzi od ojca, a drugi od matki. W każdej z komórek rozrodczych produkowanych przez tego osobnika znajdzie się tylko jeden allel z każdej pary. Z równym, 50% prawdopodobieństwem, będzie to albo allel pochodzący od ojca albo allel pochodzący od matki. Jeżeli kojarzenie obejmuje zwierzęta spokrewnione ze sobą przez wspólnego przodka, to możliwe są trzy sytuacje: spotkają się dwie gamety ze wspólnym allelem i potomek będzie homozygotą pod względem genu przodka, tylko jedna z gamet będzie zawierała gen wspólnego przodka (potomek będzie heterozygotą pod względem tego genu) albo też żadna z gamet nie będzie miała tego genu.
Do szacowania prawdopodobieństwa, że dany osobnik odziedziczy po matce i po ojcu te same, wywodzące się od wspólnego przodka allele, służy współczynnik inbredu, którego klasyczny wzór, podany w 1922 przez S. Wrighta, ma w uproszczeniu postać:
F = 0,5 Σ (0,5)n+m
gdzie: n i m oznacza liczbę pokoleń pomiędzy matką i ojcem a wspólnym przodkiem.
W obliczeniach inbredu dla potrzeb hodowli uwzględnia się z reguły rodowody obejmujące tylko 4 lub 5 pokoleń. Obliczanie współczynnika według wzoru Wrighta jest proste i opiera się na tak zwanej metodzie ścieżkowej, czyli obliczaniu, ile jest pokoleń pomiędzy rodzicami a wspólnym przodkiem.
W podanym powyżej przykładzie rodzice osobnika X pochodzą po tym samym, czyli wspólnym, przodku Z, a liczba pokoleń dzielących ich od przodka wynosi: 1 dla matki A i 1 dla ojca B. Tym samym współczynnik inbredu osobnika X wynosi: F=0,5 Σ (0,5) 1+1 = 0,5 x 0,5 2 = 0,125 (lub w procentach =12,5%).
Rzeczywiste rodowody bywają jednakże bardziej skomplikowane, liczba wspólnych przodków może być znaczna i mogą oni występować wielokrotnie w pojedynczym rodowodzie. Jak w takich przypadkach obliczyć współczynnik „na piechotę”, więcej w tekście: Jak obliczyć współczynnik inbredu własnego psa?
Genetycznym skutkiem inbredu jest wzrost homozygotyczności populacji. Im większe jest natężenie inbredu, tym więcej zwierząt w populacji jest homozygotami. Homozygotyczność niesie za sobą określone konsekwencje, zarówno pozytywne jak i negatywne.
Po pierwsze, sprzyja konsolidacji genetycznej populacji i utrwalaniu pożądanych genotypów. Na etapie tworzenia nowej rasy ma to bardzo pozytywne znaczenie. Po drugie, homozygotyczność sprzyja ujawnianiu i eliminowaniu z puli genowej populacji niekorzystnych genów recesywnych, które u heterozygot są maskowane przez geny dominujące. Po trzecie, kumulacja pożądanych genów wybitnego przodka u jego zinbredowanych potomków przyczynia się do poprawy cech użytkowych, dlatego inbred na wybitnego przodka jest często stosowany w hodowli zwierząt domowych (trzeba tu poczynić oczywiste zastrzeżenie, że inbred na kiepskiego przodka nie ma zupełnie sensu!).
Dla przybliżenia problemów, jaki niesie za sobą nadmierna homozygotyczność, podaję abstrakcyjny przykład: wyobraźmy sobie dwa allele NL i NZ, odpowiadające za dobre samopoczucie latem (NL) lub zimą (NZ). Osobnik homozygotyczny NLNL czuje się dobrze tylko latem, a zimą marznie i choruje, homozygocie NZNZ dobrze się wiedzie tylko zimą, latem jednak ledwie zipie z przegrzania. Natomiast osobnik heterozygotyczny o genotypie NLNZ będzie się czuł nieźle w obu porach roku, ponieważ dysponuje genami odpowiadającymi za dobre samopoczucie zarówno latem jak i zimą. Z grubsza rzecz biorąc, podobny mechanizm występuje w rzeczywistości, powodując wyższość genotypów heterozygotycznych nad homozygotycznymi, a zjawisko to nazywane jest heterozją lub wybujałością mieszańców.
* Jeżeli interesuje kogoś niekorzystny wpływ inbredu na psychikę, to autorka poleca chociażby tekst „Is there a linear relationship between inbreeding and mental ability?: A meta-analysis (Bachelor thesis)” osiągalny pod linkiem: http://dare.uva.nl/cgi/arno/show.cgi?fid=152307
Początkiem większości ras psów była niewielka grupa zwierząt, kojarzona pomiędzy sobą w celu utrwalenia pożądanych cech pokroju i użytkowości. To, że jamniki mają nieproporcjonalnie długi kręgosłup i krótkie łapki, boksery-skróconą kufę, wyżły wystawiają zwierzynę robiąc stójkę, a hovawarty mają silnie rozwinięty instynkt stróżowania i nie kłusują – to właśnie przykłady typowych dla danej rasy cech utrwalonych genetycznie. W wyniku usilnej pracy hodowlanej nie tylko zostały utrwalone pożądane cechy, ale też, co istotniejsze, wyeliminowano wszystkie geny niepożądane według wzorca rasy. Niestety przy okazji w znaczącym stopniu ograniczono zmienność genetyczną populacji, która i tak była nieduża, stosownie do małej liczby psów, od których wywodziła się dana rasa. Przykładowo, ogary polskie zostały wyprowadzone od nieznanego pochodzenia psa Bartek i trzech osobników sprowadzonych w roku 1959 z okolic Nowogródka do zasłużonej hodowli Z Kresów, a gdybyśmy sięgnęli w głąb rodowodów hovawartów i innych ras psów, z pewnością również okazałoby się, że wszystkie pochodzą po stosunkowo małej liczbie założycieli rasy.
Kojarzenia w pokrewieństwie były zatem uzasadnione na początkowych etapach tworzenia rasy. Nasuwa się tu jednak pytanie, czy kojarzenia w bliskim pokrewieństwie (typu: brat z siostrą, matka z synem czy też ojciec z córką) lub prowadzące do nadmiernej kumulacji genów bliskich przodków, mają obecnie sens i mogą dać korzystne efekty? Moim zdaniem, zdecydowanie nie mogą. Dotyczy to w szczególności ras użytkowych, w tym psów ras stróżujących i obronnych. Niezbędnym warunkiem prawidłowej pracy psa użytkowego jest bardzo dobra psychika, brak lękliwości i opanowanie, te zaś właśnie cechy są szczególnie podatne na uleganie depresji inbredowej. Zatem im bardziej zinbredowany (homozygotyczny) jest pies, tym większa szansa, że nie spełni wymagań stawianych psu użytkowemu i tym większa możliwość, że taki pies będzie chorowity i nieodporny na niekorzystne warunki środowiska.
Żywotność, witalność i prawidłowa psychika to typowe cechy zwierząt o genotypach heterozygotycznych. Inbred na psa o takich cechach jest z definicji pozbawiony sensu, z uwagi na podstawową sprzeczność miedzy celami hodowli (przychówek wysokiej jakości) a skutkami inbredu (duża homozygotyczność zinbredowanego potomka). Niestety, homozygotyczni potomkowie witalnego i żywotnego przodka nie będą wykazywali jego pozytywnych cech, bo nie są heterozygotami (w konsekwencji, na podstawie negatywnych wyników testów nie zostaną zakwalifikowani do hodowli), natomiast witalni (bo heterozygotyczni) potomkowie jako dobre użytkowo psy trafią do hodowli, lecz nie będą z definicji homozygotami. Paradoksalnie, ale w ten oto sposób podstawowy cel inbredu, jakim jest uzyskanie do hodowli homozygotycznego osobnika, podobnego do wybitnego przodka, nie zostanie spełniony.
Kojarzenia krewniacze są uzasadnione tylko w jednym, bezdyskusyjnym przypadku: gdy brak jest osobników niespokrewnionych (w tym przypadku osobników, które nie mają wspólnych rodziców lub dziadków). Sytuacja, która występuje u ogarów polskich i innych ras psów, wyprowadzonych od małej liczby założycieli rasy, nie dotyczy jednak ras licznych, hodowanych w wielu krajach, takich jak hovawarty, w których istnieje możliwość sięgnięcia po zagraniczne reproduktory i import psów hodowlanych. W przypadku takich ras istnieją bardzo dobre warunki, by do polskiej hodowli trafiały osobniki niespokrewnione, a co za tym idzie, by pula genowa polskich populacji tych ras była coraz bogatsza, korzystnie wpływając na przyszłe wyniki hodowlane.
dr hab. inż. Iwona Głażewska
Tekst opracowany na podstawie artykułu: Głażewska I. Inbred: definicja, szacowanie, skutki. W: Biuletyn Klubu Hovawarta 2005, 1, 16-21.
O autorze:
® © Materiał chroniony prawem autorskim – wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy portalu DOGOSFERA.PL
W tym miesiącu polecamy:
Pies jest gatunkiem społecznym, dla którego ogromnie ważne jest poczucie komfortu i bezpieczeństwa. W momencie zaniepokojenia i w obliczu zagrożenia, próbując uniknąć potencjalnie nieprzyjemnych doznań, psy okazują szereg reakcji i gestów. Na rozwiązywaniu konfliktów i uczeniu się siebie nawzajem opiera się ich życie społeczne. Funkcjonowanie z ludźmi lub innymi psami w grupie wiąże się z nieustającym analizowaniem zachowań i reakcji na te zachowania wszystkich członków grupy. To trudne zadanie być psem, a jeszcze trudniejsze, jeśli w grupie nie panują jasne zasady, co wiąże się z wysoką nieprzewidywalnością otoczenia. W takim środowisku często możemy zaobserwować zachowania, których reaktywność jest nasilona – właśnie ze względu na brak reakcji na wykazywane uprzednio sygnały, bądź też niemiłe doświadczenia ze spotkań z innymi psami.
Spotkania psów, które naprawdę mogą skutkować ich wzajemną nauką, wymagają często wielu prób. Kolejne podejścia, począwszy od zapoznania, powinny mieć miejsce na możliwie dużej przestrzeni z ogrodzeniem, gdzie psy nie są w żaden sposób zmuszone do bliskiego kontaktu. Trzeba pamiętać też, że pośpiech rujnuje każdą pracę. Pies o wysokich kompetencjach społecznych i bardzo pewny siebie może w ten sposób „pracować”, przyjmując najpierw rolę nauczyciela na dystans. Każde przemyślane spotkania psów, podnoszą pewność siebie w kontaktach z innymi psami, co z kolei przyczynia się do lepszego samopoczucia i komfortu w życiu codziennym. Praca z psem pobudliwym w kontaktach z innymi psami nie kończy się jednak na tym etapie. Taki pies wymaga nieustannej pracy, wdrożenia określonych zmian w jego życiu codziennym, w połączeniu z pracą nad wyciszaniem, nauką cierpliwości i posłuszeństwa.
Czy zatem pies warczący na innego psa jest psem wywołującym konflikty?
Nie. Co więcej, pies w sytuacji niekomfortowej ma prawo do samoobrony i zachowań agresywnych, co może zakończyć się ostrzejszym komuniktem, na przykład ugryzieniem. Nachalny pies, nierespektujący sygnałów ostrzegawczych innego psa, zachowując się w sposób bardzo natarczywy doprowadza do sytuacji, w której straty ponoszą wszyscy, o ile w porę nie zareaguje człowiek i nie odciągnie go smyczą. Dlatego tak ważne jest, by nie dopuszczać do sytuacji, w których jeden z psów nie czuje się komfortowo, nawet jeśli potencjalnie potrafi uspokoić drugiego psa i dać mu nauczkę. Celowe dopuszczanie do tego rodzaju bliskich spotkań, jeśli pobudliwy pies jest trudny do kontrolowania i jest puszczony luzem, nie jest dobrym pomysłem. Jeśli drugi pies nie ma możliwości uniknięcia sytuacji, w której nie chce się znaleźć i jest zdany tylko na siebie, nie ma wsparcia opiekuna, może zaatakować. Jednak wraz z nieustannym, czujnym obserwowaniem natręta, odczuwa ogromny stres i dyskomfort. Wówczas jakiekolwiek poczucie relaksu, satysfakcji z węszenia, doznawanie pozytywnych emocji ze spaceru, jest niemożliwe. Spacer staje się nieprzyjemnym i męczącym przedsięwzięciem. Nie róbmy tego psu.
W przypadku, gdy zwierzę nie potrafi zakomunikować natrętowi, że po prostu powinien odejść, i nie radzi sobie z jego zbyt pobudliwym zachowaniem, trudno oczekiwać, aby oba psy się czegoś wzajemnie nauczyły i samodzielnie doszły do porozumienia. Pokazywanie brzucha, wylizywanie pyska natrętowi przez psa ulegającego, jakkolwiek stanowią czytelne sygnały, nie poprawiają samopoczucia i nie podnoszą pewności siebie w kontaktach z psami w przyszłości. W wielu sytuacjach psy same nie nauczą się właściwych reakcji, opartym na zrozumieniu sytuacji i pozbawionych przesadnych emocji. Jesteśmy im potrzebni.
Niestety, wielu opiekunów chętnie przerzuca całą pracę na psa. Wiele psich spotkań, które mogłyby się w przyszłości skończyć porozumieniem, nauką i zabawą, szybko kończą się fiaskiem. U psa, który nie przepada za kontaktem fizycznym z innymi osobnikami, ze względu choćby na choroby stawów, może towarzyszyć narastający lęk, gdy musi stawić czoła zbytniemu podekscytowaniu innego psa. Wielokrotne stawianie psa w takiej sytuacji może doprowadzić do przesadnych reakcji takich jak skowyt na sam widok zbliżającego się psa lub niekontrolowane oddawanie moczu. Natomiast u psa z natury cierpliwego w kontaktach, kolejne spotkania z osobnikami zbyt pobudliwymi mogą doprowadzić do ciągłego napięcia podczas jakichkolwiek spotkań. Pies może odczuwać potrzebę nieustannej czujności i kontrolowania drugiego psa.
Nie zmuszajmy psów pod naszą opieką do kontaktu z przypadkowymi psami na spacerze. Nie dopuszczajmy do sytuacji, w których nasz podekscytowany pies podbiega do nieznanego mu psa, bo nie wiemy ile go to spotkanie wewnętrznie będzie kosztować i jak bardzo możemy mu zaszkodzić. Pies jest w stanie stłumić swoje emocje na bardzo długo, ale może się to odbywać dużym kosztem. Być może po intensywnym spotkaniu trwającym minutę będzie dochodził do siebie cały dzień, drzemiąc w kącie. Z większą czujnością i podenerwowaniem będzie również szedł na kolejny spacer. Pamiętajmy także, że gesty wykonywane przez psy bywają bardzo trudne do odczytania i bardzo mylące. (…) Nawet stosunkowo dobrze znając psa można się pomylić w interpretacji jego zachowań.
Pies biegający wokół drugiego psa i robiący zabawne dla naszego oka rzeczy, takie jak potykanie się o własne nogi, szczekanie, delikatne powarkiwanie, robienie kółek – nie zawsze oznacza psa radosnego, zachęcającego do zabawy. Starajmy się najpierw w pełni zrozumieć własnego psa, by wiedzieć kiedy nas potrzebuje, a dopiero później zrozumieć kiedy spotkanie psów będzie miało określoną wartość. Ważny jest zdrowy rozsądek, spokój, brak pośpiechu i zrozumienie.
Czytaj Inbred: definicja i skutki – artykuł autorstwa dr hab. inż. Iwony Głażewskiej
Na pytania czytelników odpowiada dr n. wet. Jagna Kudła – lekarz weterynarii, specjalistka terapii zaburzeń zachowania u psów i kotów
Jakie skutki może mieć dla psa aktualna sytuacja związana z epidemią, czyli człowiek ciągle w domu?
Obserwuję dwa główne nurty zmian zachowania u psów: pierwszy dotyczy zwierząt, które przed kwarantanną nie wykazywały zaburzeń behawioralnych, były przyzwyczajone do rutyny tygodnia „roboczego” i ew. zmian podczas weekendów. Te psy są teraz zmęczone i zdezorientowane, a często nawet rozdrażnione i nadpobudliwe. Warto pamiętać, że pies przesypia ok 13-14 godzin dziennie. Ważna jest również jakość tego snu. Układ nerwowy psa, podobnie jak człowieka regeneruje się podczas fazy NREM, czyli głębokiej fazy snu. W obecnej sytuacji w ciągu dnia psy mogą pozwolić sobie tylko na krótkie drzemki, bo w większości przypadków w domu dzieje się zbyt dużo, żeby pies mógł dłużej pospać, lub wręcz jest wybudzany ze snu np. przez bawiące się dzieci. Do tego dochodzą również krótsze i mniej urozmaicone spacery oraz brak kontaktu z innymi psami. Jak by tego było mało, z powodu „sanepidowej” kwarantanny właścicieli, wiele psów musi wychodzić na spacer z obcymi ludźmi. Po prostu świat stanął na głowie.
Druga grupa psów, to zwierzęta, które przed epidemią COVID-19 źle znosiły rozłąkę z właścicielem i wykazywały zaburzenia o podłożu lękowym. Nie mówię o tylko o takich, które wykazywały oczywiste objawy lęku separacyjnego, ale również o tych, dla których każda rozłąka z właścicielem wiązała się z odczuwaniem stresu, ale nie wyły godzinami czy nie demolowały domu. Czekały jedynie na powrót właściciela często zmieniając miejsca, lub leżały stale pod drzwiami nasłuchując znanego im odgłosu kroków, ponieważ dopiero obecność opiekuna daje im poczucie bezpieczeństwa. Na takie psy nie skarży się żaden sąsiad, ale te zwierzęta nie odpoczywają podczas nieobecności opiekuna podobnie jak teraz pierwsza grupa omawianych przeze mnie psów. Takie psy dostały kwarantannę w prezencie, jak gwiazdkę z nieba. Dzięki wirusowi SARS-CoV-2 są obecnie znacznie mniej zestresowane niż przed epidemią, co przekłada się na ich całe zachowanie. Ten stan nie będzie trwał jednak długo. Właściciele wrócą do pracy, a psy na tak gwałtowną zmianę mogą zareagować znacznie poważniejszymi zaburzeniami zachowania niż wykazywały wcześniej.
Podsumowując, po kwarantannie możemy mieć znacznie więcej przypadków zaburzeń zachowania związanych z separacją, a także następstw niedostatecznie zaspokojonych potrzeb behawioralnych psów (m.in. przewidywalności otoczenia i ruchu).
Jak sobie radzić, by zminimalizować te negatywne skutki kwarantanny?
Epidemia w dużym stopniu wpływa na psychikę ludzi powodując nieraz, że nie możemy się skoncentrować czy postępować według z góry założonego harmonogramu dnia. To dodatkowo zaburza funkcjonowanie zwierząt sprawiając, że ich otoczenie staje się całkiem nieprzewidywalne. Dołóżmy więc wszelkich starań, aby stałe rytuały psa, takie jak karmienie, spacery czy zabawa odbywały się punktualnie. Psom, podobnie jak dzieciom, przewidywalność otoczenia zwiększa poczucie bezpieczeństwa, bo wiedzą co je czeka.
Jeżeli sytuacja zmusza nas do skrócenia spacerów czy ograniczenia kontaktu z innymi psami, powinniśmy uatrakcyjnić naszym podopiecznym przebywanie w domu na przykład karmiąc je w interaktywny sposób i bawiąc się w zabawy węchowe. Od wielu osób usłyszałam, że kwarantanna spowodowała coś zupełnie odwrotnego – nawet ci właściciele, którzy bawili się wcześniej ze swoimi psami, teraz tego nie robią. Pamiętajmy jednak, że nic nie zastąpi długiego spaceru, nawet najfajniejsza zabawa. Spacer z psem powinien trwać przynajmniej 40 min, żeby zwierzę miało szansę odpocząć od domu, eksplorować, zostawić zwoje wiadomości dla innych zwierząt. Absolutne minimum spacerowe dla psa to półtorej godziny dziennie.
Ważne jest też, żebyśmy starali się wychodzić czasem z domu i zostawiać zwierzę samo, choćby na 15 minut, kiedy idziemy do sklepu. Chodzi o to, żeby dawać psu do zrozumienia, że sytuacja, w której wszyscy domownicy są w domu nie będzie trwać wiecznie i będę takie momenty, kiedy zostanie sam. Jeżeli pies nie został sam w domu już od dwóch miesięcy, warto takie okresy samotności odpowiednio dawkować, podobnie jak postępuje się u szczeniąt. Bardzo przydatne jest nagrywanie psa podczas nieobecności, żeby ocenić czy pies już nie wykazuje objawów lęku. Jeżeli tak by się stało, nie czekajmy na koniec kwarantanny, aby zwrócić się do behawiorysty o pomoc.